Marcin strasznie marudzi, bo gorąco. :-) Nie wiem jak on wytrzyma w tej Ameryce... Na razie przygotowania wrą, całe 20 m2 mieszkania zagracone walającymi się polarami, menażkami, dziwkami, czołówkami i innymi bardzo przydatnymi rzeczami. Trudno się przygotować do 6 miesięcy na nowym nieznanym kontynencie w tydzień po weselu..Jakoś tak wszystko na wariata. To będzie chyba bardzo spontaniczny wyjazd, bo narazie plan wyjazdu jest BARDZO "z grubsza": Lądowanie w Quito, 2 dni w (chyba jedynym na tej wyprawie) porządnym hotelu (Gosiu, Jordi, Gru i Wowo - dzięki za super prezent ślubny!!), potem ogólnie EKWADOR, potem pewnie ogólnie PERU, potem pewnie BOLIWIA, potem CHILE na zmianę z ARGENTYNĄ, i na koniec troszeczkę BRAZYLII (ale tylko troszeczkę..). I wylot z Rio de Janeiro. I tyle. A cała reszta, wszystkie szczegóły itp. - na miejscu.