Geoblog.pl    Stanekislomka    Podróże    Ameryka Południowa    Goli i weseli na Copacabanie
Zwiń mapę
2010
09
gru

Goli i weseli na Copacabanie

 
Brazylia
Brazylia, Rio de Janeiro
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 26630 km
 
I tak po ostatniej naszej podrozy po poludniowo-amerykanskim kontynencie (27 godzin w autobusie typu "coche cama", czyli "samochod lozko") dotarlismy do boskiego, legendarnego miasta Rio de Janeiro. Po opowiesciach i poradach napotkanych podroznikow zakwaterowalismy sie w dzielnicy slynnej plazy Copacabana. Plaza okazala sie rzeczywiscie piekna..Tak tez goli (juz praktycznie zyjac na kredycie, a poza tym wreszcie odziani tylko w stroje kapielowe i bez duzych aparatow i wszelkich kosztownosci) i weseli spedzilismy pierwsze popoludnie chlonac wspaniala plazowa atmosfere Copacabany. Nastepnego dnia jak tylko zobaczylismy slonce na niebie ruszylismy znowu na plaze zadni slonca, oceanu i opalenizny. Ale tym razem wybralismy eksluzywna plaze Ipanema, slynna z piosenki "Girl form Ipanema".
O dziwo nad plaza praktycznie caly czas swiecilo slonce, podczas gdy nad oceanem i nad pagorkami w miescie zbieraly sie klebiaste chmury.. Woda byla cieplutka i jak na tak duze miasto calkiem czysta, ale duze fale i silne oceaniczne prady dawaly mozliwosc raczej pochlapania sie w wodzie niz poplywania. Po kilku godzinach plazowania w koncu mielismy slonca dosc i na popoludnie pojechalismy do centrum Rio. Wysiedlismy na stacji metra Uruguaiana jakby w innym swiecie. Okoliczne uliczki byly jednym wielkim targiem, gdzie mozna bylo kupic wszystko - od grajacych mikolajow, przez podrabiana (lub skradziona?) elektronike po wschechobecne japonki. Ciekawostka byly wiszace wszedzie ozdoby swiateczne w panujacym trydziestukilku stopniowym upale. W porownaniu do naszej spokojnej, bogatej okolicy na Copacabanie - to byl prawdziwy, dziki swiat, choc nadal wzglednie bezpieczny (w porownaniu np. do fawel..).
Kolejnego dnia pogoda sie zepsula i caly dzien byl pochmurny. Wcale nas to jednak nie smucilo, gdzy jak sie okazalo wieczorem porzedniego dnia - nasza wizyta na plazy skonczyla sie zarozowieniem lub wrecz zaczerwnieniem niektorych czesci naszych cial. Marcin - z przodu czerwone maki, z tylu chryzantemy zlociste, ja - u gory kawa z mlekiem, u dolu rozowa koszatniczka. Polazilismy wiec troche po okolicy i na chwile pojechalismy do dzielnicy Lapa, slawnej z barow i imprez, a takze z kolorowych schodkow artysty Selarona. Nie zabawialismy tam dlugo, gdyz dzielnica ta ma niezbyt dobra reputacje. Przechodzac co chwile kolo mlodych, polnagich, ciemnoskorych chlopaczkow oraz innych podejrzanie wygladajacyh typkow nie czulismy sie zbyt bezpiecznie.
Przedostatniego dnia naszego pobytu w Poludniowej Ameryce pogoda byla piekna. Wykorzystalismy to by zobaczyc Rio z gory. Najpierw wjechalismy kolejka linowa na Pao de Acucar - skalisty pagorek i jeden z symboli Rio. Widoki naprawde bylo fenomenalne...Trudno jest mi sobie wyobrazic miasto piekniej i bardziej malowniczo polozone - wijace sie biale zabudowania miedzy zlocistymi plazami, zielono-skalistymi pagorami i granatowa woda oceanu..
Nastepnie caly czas poruszajac sie zwariowanymi, pedzacymi autobusami (ale cale szczescie bezpiecznymi i z klimatyzacja) dojechalismy pod Corcovado - czyli jeden z 7 cudow swiata - pomnik Chrystusa Zbawiciela. Po wjechaniu busikiem na sama gore (ok. 700 m npm) okazalo sie ze niestety gora jest w chmurach. Poza tym caly taras widokowy pod pomnikiem byl mooocno zatloczony, wiec bylo dosc trudno znalezc jakies dobre miejsce na cykniecie szybkiego zdjecia jak chmury sie chwilowo odslanialy. Przez chwile cala postac Chrystusa sie odslonila i przez tlum przeszedl radosny okrzyk "jeeee" i niektorzy zaczeli wrecz klaskac. Poza tym polowa ludzi rzucila sie na ziemie by robic sobie nawzajem typowe zdjecie pod tytulem "Ja pod Chrystusem w Rio". My oczywiscie tez sobie takie zdjecie cyknelismy, zeby nie bylo, ze nas tam nie bylo..
I tak zostalo nam jutro ostatnie pol dnia w Ameryce Poludniowej..
Niesamowite jak ten czas szybko zlecial..dopiero co zesmy wyjezdzali, dopiero co bylismy w Ekwadorze..
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (29)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Mama
Mama - 2010-12-12 16:44
No i koniec pięknej przygody. Dobrze, że się opaliliście, będziecie odróżniać się od nas ludzi mrozu i śniegu:)
 
Wowo
Wowo - 2010-12-12 20:46
Czekamy na Was ! :)
 
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 277 komentarzy277 952 zdjęcia952 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
09.06.2010 - 14.12.2010