Po zimnej Cotopaxi trafilismy do Banos, jak sie okazalo raju dla turystow. Banos jest na wschodniej stronie gor, w drodze do doliny Amazonki. Oferuje turystom atrakcje wszelkiego rodzaju: od raftingu, skokow bungy, canyoningu, przez wycieczki konne, rowerowe, piekne widoki, liczne wodospady az do goracych zrodel i aktywnego wulkanu, ktory co i raz wydobywa z siebie chmury dymu i pylu, a czasem nawet troche lawy. Oczywiscie atrakcje te oferuja setki biur turytycznych, ktore sa na kazdym kroku, ale cale szczescie turystow nie ma wcale tak duzo, bo jak sie okazuje panuje tutaj zima - i jest chlodno i czasem pada. My trafilismy pierwszego dnia na ladna pogode i zrobilismy wycieczke takim smiesznym busikiem wokol okolicznych wodospadow. Wczoraj pogoda byla tez niezla i pojechalismy na 2-godzinna wycieczke konna oraz na spacer w celu obejrzenia wulkanu. Na spacerze spotkalismy Jorge - nieco podchmielonego przewodnika junglowego (bo organizuja tu tez wycieczki do jungli) ktory mowil trzema jezykami i nam umilil swoimi opowiesciami i dowcipami z dobra godzinke. Czestowal nas tez swoim 70% trunkiem z trzicny cukrowej, ktory serwowal nam w lupinkach od owocu granatu. A dzis bylismy na canyoningu, czyli zjazdach na linie po wodospadach...i trzeba przyznac ze canyoning to jest cos co tygryski lubia najbardziej!!!! ;-) a poniewaz troszke zmarzlismy pod lodowatymi wodospadami lecimy teraz wygrzac tyleczki w goracych zrodlach.. :-)