Bardzo udany dzien. Przestalo mzyc i byla calkiem dobra widocznosc.. a bylo na co patrzec..najpierw podejrzelismy targ rybny i codzienne czynnosic rybakow.. potem ruszylismy naszym malym stateczkiem w poszukiwaniu wielorybow humbakow, ktore co roku przyplywaja w te okolice by sie rozmnazac. I podobno wcale nie lubia slonca, wiec w sumie sie cieszylismy, ze znowu byly nad nami chmury..Pierwszy wieloryb, ktorego zobaczylismy zupelnie nas zaskoczyl i zrobil przepiekne salto tuz za lodka..Poniewaz moj aparat odmowil posluszenstwa i stwierdzil, ze nagle skonczyla mu sie bateria, niestety tylko Marcinowi udalo sie zrobic kilka fajnych ujec..(tylko ze Maricn robi w formacie, ktorego nie mozemy zamiescic, wiec zamiescimy tylko takie pogladowe zjdecie z mojego aparatu..). Generalnie wieloryby robily rozne rzeczy, wychylaly grzbiety, pokazywaly swoje lby, obracaly sie wynurzajac pletwy..no i kilka razy jeszcze zaskoczyly nas fantastycznymi wyskokami. Czasem plynely calkiem blisko lodki, w odleglosci jakis 2-3 metrow...Bylismy zachwyceni..
Potem dotarlismy na wyspe - Isla de la Plata, ktora nalezy do Parku Narodowego Machalila i chroni glownie suchy las tropikalny (ktory w okresie suchym, czyli teraz, jest faktycznie bardzo SUCHY) i kolonie rzadkich ptakow. Za rada Ani wybralismy trase po lewej stronie wyspy. Praktycznie od razu spotkalismy gluptaki niebieskonogie, ktore sa przeurocze i ich lekko glupawe spojrzenie w pelni odpowiada ich nazwie..Akurat jest okres godowy, wiec moglismy zobaczyc ich amory, czyli cos w rodzaju powolnego podnoszenia ich niebieskich nozek (prawie jak w sumo), charakterstyczny swist samcow i skrzeczenie samic. Potem byly fregaty, zwane piratami wsrod ptakow, bo nie umieja same lowic ryb, gdyz ich piora szybko chlona wode i staja sie za ciezke by latac, wiec kradna jedzenie od innych w powitrznych akrobacjach. Tez akurat mialy sezon godowy i niektore samce mialy nabrzmiale gigantyczne czerwone podgardla i wygladajy jakby byly strasznie naburmuszone. Z dala widzielismy tez drugi gatunek gluptakow (czerwone nogi i niebieskie dzioby) i biale ptaki tropikalne z smiesznymi dlugimi ogonami, ktore lataly wzdluz urwistych klifow. Poza tym widzielismy tez sympatycznego patyczaka, zolwie morskie i inne male ptaszki. Po wycieczce poplynelismy do malej zatoczki i mozna bylo nurkowac z rurka. I to tez byla super sprawa, bo jeszcze nigdy nie widzialam tylu kolorowych i roznoksztaltnych rybek. Wszystko byloby idelanie gdyby nie to ze w pewnym momencie zaczely nas parzyc mikromeduzy (ktorych nie bylo widac), a ich oparzenie bylo jak mikro kopniecie pradu. Niestety bylo ciemno (bak slonca) i zdjecia rybek pod woda nie wyszly..A na dobre zakonczenie dnia rybka w salsie z orzeszkow ziemnych i "ceviche" z krewetek (czyli lokalna marynata, co jak sledzik u nas..).