Do Arequipy dojechalismy luksusowym autobusem nocnym slawnej wsrod turystow firmy Cruz del Sur. Luksus tej firmy nas zaskoczyl. Przed wejsciem do autobusu przeslimy kontrole paszportow i bagazu podrecznego. Mielismy rozkladane siedzenia na pietrze autobusu (semicama), dostalismy kocyki i poduszki, soczek do picia i zaproponowano nam kolacje na tacy jak w samolocie (choc nie wzielismy, bo sie wczesniej bardzo najedlismy). Potem wlaczono telewizory i uslyszelismy informacje niczym w samolocie o wyjsciach ewakuacyjnych i zapieciu pasow...potem wlaczono komedie romantyczna na dobry sen..
Mimo to nie wyspalismy sie zbytnio i do Arequipy dojechalismy wykonczeni i niecopolamani, bo siedzenia sa chyba jednak przystosowane dla nizszych osob..
Arequipa - slawne kolonialne "biale" miasto nie zrobilo na nas piorunujacego wrazenia, ale jest calkiem przyjemne..Natomiast ogromne wrazenie zrobil na nas klasztor Swietej Katarzyny, ktory warto zwiedzac z przewodnikiem, gdzy historie o bogatych zakonnicach naprawde wciagaja..Klasztor jest bardzo duzy, ma uliczki, domy, pralnie, cmentarz, jest takim mikromiasteczkiem w miescie. Mozna po nim chodzi godzinami i odkrywac coraz to nowe pomieszczenia i zakatki. Siostry, ktory tam mieszkaly, byly zazwyczaj drugimi corkami bogatych konkwistadorow (pierwsza corka musiala wyjsc za maz, druga musiala isc do klasztoru, by uprosic laske boza, a trzecia musiala sie opiekowac rodzicami..). Dziewczynki w wieku ok 12 lat, gdy trafialy do klasztory najpierw przez 4 lata musialy zyc w totalnej ciszy i tylko sie modlic. Nie mogly wychodzic z klasztoru, a z krewnymi mogly sie kontakotwac przez specjalna sciane, przez ktora nie bylo ich widac. Same tez nie mogly miec luster i nie mozna bylo ich za zycia portretowac. Za to gdy zostawaly zakonnicami mogly miec domy z calkiem bogatym wyposazeniem i sluzkami, ale ich zycie tak czy siak krecilo sie tylko i wylacznie wokol modlitw.
Spedzilismy w klasztorze z trzy godziny, totalnie zauroczeni atmosfera i historia tego miejsca..