Wprawdzie tylko na 2 godziny, i przy bardzo slabym wietrze, i praktycznie tylko po zatoce Copacabany, ale zawsze bylo to zeglowanie...ale za to jaka lodka! Takiej jeszcze nie widzieliscie! (i my tez nie...) Cala z drewna, niebieski zagiel gaflowy, pelno miejsca, pelnorozmiarowe wiosla w razie niepowodzenia na zaglu... a jaka konstrukcja! Mozna by samemu wykonac z naszej typowej wioslowki :-) bom ze swiezo ociosanego drzewka, przekladany recznie z jednej strony lodki na druga..jego koncowka przy mocno wypuszczonym zaglu slodko sie topila w wodzie...Gafel o rownie skomplikowanej konstrukcji, z tendencja do wypadania (trzeba go bylo po kazdym zwrocie poprawiac..). A wanty - mistrzostwo prostoty - zwykly drut, uroczo przewleczony i zakrecony wokol wlasnej osi..Mozna by dlugo wymieniac..faktem jest ze lodka jakos plynela, choc raczej na wietrze polowkowym, a najchetniej na baksztagu...
Poza tym dzis mielismy dzien odpoczynku..weszlismy na gore Calvaria, skad byl wspaniale spokojny widok na jezioro i miasteczko..potem zwiedzilsimy Katedre z kaplica gromnicza, ktora jest cala czarna od dymu swieczek i podloge i sciany ma jakby wyscielone woskiem..
Wreszcie spokoj i cisza :-) No i jestesmy w Boliwii!