Troche nam smutno, ze my tu piszemy, wywnetrzniamy sie, zamieszczamy tyle zdjec, a w ogole nie czujemy zeby ktos to czytal..a przeciez ten blog mial byc glownie dla WAS. Dlatego oglaszamy maly strajk..teraz zamiescimy zdjecia..ale potem to bedziemy tylko zaznaczac, gdzie jestesmy. Zwlaszcza ze internet coraz bardziej drozeje..
No dobrze..poniewaz mamy akurat wolny, darmowy internet, to cos tam napisze..Dzieki Aniu, za Twoje wsparcie!
No wiec w miescie Uyuni spotykamy sie z Tristanem (Australijczykiem spotkanym w Soracie) i wyruszamy na 3 dni na wycieczke jeepem na pustynie. Trzeciego dnia mamy przekroczyc granice z Chile.
Pierwszy dzien to glownie Salar de Uyuni, najwieksze i najwyzej polozone solnisko na swiecie. Przestrzen i biel tego plaskiego dna wyschnietego jeziora jest imponujaca.Horyzontu czasem nie widac w ogole, a czasem gory widoczne na horyzoncie sie rozmazuja u podnozy, sprawiajac wrazenie jakby sie unosily nad plaszczyzna solniska. Odwiedzamy cmentarzysko starych parowozow; wioske gdzie mozna kupic pamiatki wykonane z soli; miejsca u skrajow solniska, gdzie sie "zdrapuje" wierzchnia warstwe soli i usypuje kopce, by sol nieco wyschla; pierwszy hotel z soli, zamieniony obecnie w museum (przed hotelem znajdujemy nawet polska flage!); wyspe pelna fallicznych kaktusow (kaktusy sa naprawde stare, rosna 1 cm na rok a maja nawet do 10 metrow..). W koncu dojezdzamy na noc do "naszego" hotelu z soli, gdzie spedzamy mily wieczor w gronie Tristana i poznanych trzech dziewczyn z Irlandii, pijac Singani za zdrowie Marcina urodzin..