Postanowilismy pojechac na wybrzeze z jak zwykle naiwnym planem wygrzania sie na plazy... OCZYWISCIE znowu okazalo sie, ze jest to absolutnie niemozliwe, gdyz pogoda jest typowa dla wybrzeza Pacyfiku w okresie suchym, czyli sa chmury i jest ok 15-18 stopni..Ponadto wybralismy Iquique, poniewaz jest to stolica paralotniarstwa w Chile i do tego miala byc tu strefa bezclowa i ceny elektroniki mialy byc bardzo niskie...
Niestety strefa bezclowa okazala sie tak samo droga jak reszta Chile, a pochmurna pagoda i nasza luka w budzecie spowoduja ze raczej nie polecimy na paralotniach. Za to trafilismy do fajnego hostelu, z duza kuchnia, stolem bilardowym, przesympatycznym wyzlem weimarskim i fajna atmosfera...
A miasto nas zaskoczylo totalnie - takie nowoczesne, czyste, z bialymi apartamentowcami, palmami, nadmorskim deptakiem i zapalonymi surferami - jak wyszlo slonce wydalo nam sie takim poludniowoamerykanskim Miami..