Kolejne dni w El Bolson spedzilismy glownie na krotkich wypadach w przerwach w deszczu do pobliskiego Parku Narodowego Lago Puelo oraz na zyciu socjalnym w przemilym hostelu. Wieczorami dogadzalismy sobie argentynska wolowinka (jak zwykle wystarczyla tylko sol do przyprawienia), a wczoraj na organizowanym przez wlascicieli hostelu grillu sprobowalismy takze patagonskiej baraniny, domowej kielbaski oraz kaszaneczki.. Trzeba przyznac ze wszystko bylo naprawde smaczne! Wczoraj sie cale szczescie rozpogodzilo i w pieknym sloncu zrobilismy sobie 50 km wycieczke rowerowa nad tym razem sloneczne Lago Puelo.