Zaryzykowalismy wizyte w El Calafate - mecce niedzielnych turystow, ktorzy przylatuja tu samolotem z dolarami lub eurosami, jada na zorganizowana wycieczke na lodowiec Perito Moreno i potem spedzaja kolejny tydzien na imprezach i grach w Kasynie. Mimo ze wybralismy najbardziej backpackerski hostel w miescie, i tak od razu poczulismy zupelnie inna atmosfere niz w El Chalten. Dobrym przykladem sa nasi wspollokatorzy z pokoju, ktorzy po powrocie z wycieczki wyszli z pokoju ok polnocy i nie wrocili do rana… A teraz spia caly dzien..W sumie calkiem niezli tacy wspollokatorzy :-)
W kazdym razie glowna atrakcja tutaj jest lodowiec Perito Moreno, ktory jest znany z trzech powodow:
1) Jest latwo dostepny, gdyz jego jezor dociera prawie az do polwyspu, z ktorego mozna go z bezpiecznej odleglosci obserwowac (reszta wielkich lodowcow w okolicy wpada do jezior, i mozna do nich dotrzec tylko droga wodna)
2) Jest jednym z nielicznych lodowcow w Patagonii (i na swiecie), ktore nadal, mimo ocieplenia klimatu, rosna.
3) Jego polozenie tuz przed polwyspem, rozdzielajacym dwie czesci jeziora Argentino oraz fakt ze rosnie, powoduja, ze co jakis czas (ok kilka lat) dociera do ladu, odcinajac te dwie czesci jeziora. W mniejszej czesci jeziora podnosi sie wtedy poziom wody o ok 20-40 m i w pewnym momencie napierajaca z ogromnym cisnieniem woda przelamuje lod i przedostaje sie do drugiej, wiekszej czesci jeziora. Zjawisko to ostatni raz wystapilo w 2008 roku.
Jako ze ceny wycieczek sa bardzo wysokie, wybralismy najtansza opcje, czyli dojazd publicznycm autobusem do platform i dodatkowo (co by zaszalec, za dodatkowe 40 zl..) kurs statkiem pod jezor lodowca..
W sumie statek mozna bylo sobie darowac, bo widok z platform jest wystarczajaco wspanialy. No ale zawsze mozna bylo sie troche blizej przyjrzec pionowym scianom blekitnego lodu i poczuc bijacy do niego chlod.
Najfajniejsza atrakcja calego widowiska jest chyba odpadanie kawalkow lodu do wody. Czasem mozna nawet przewidziec ktory plat lodu sie oderwie, ale i tak zawsze najpierw sie widzi jak leci, a potem slyszy huk i prawie zawsze jest sie za pozno ze swoim aparatem…
Tak czy siak mimo wielu niedzielnych turystow, stwierdzamy ze bylo warto zobaczyc taka potege natury.
Hostel: America del Sur. Specyficzne miejsce. Troche na uboczo w stosunku do "centrum" i dworca. Ładny i zadbany budynek z przeszklonymi oknami i antresola jako "chillout room". Pokoje z łazienkami i "lockerami" na plecaki. Jednak jest to miejsce dla osób lubiących kontakt z duża ilościa osób, często sa imprezy, grille, obsługa jest mocno wygadana i ma takie "amerykanskie" podejscie. Mozna tu załatwic kazda mozliwą wycieczke (Perito Moreno, Torres Del Paine, konie, El Chalten i rozne inne). Ogolnie hostel taki jaki całe Calafate - głosne, turystyczne i rozreklamowane. Ceny standardowe: 55 p. za osobe w pokoju 4 osobowym.
Ceny przejazdu na Perito Moreno: opcja najtansza (czyli bez przewodnika po angielsku) 100 pesos + 75 p. wstęp do Parku Narodowego/osobe. Obejmuje to w zasadzie tylko przejazd tam i spowrotem do platform widokowych (chyba cena ta nie zawierała przeplyniecia stateczkiem do czoła lodowca). Wyjazd rano, powrót ok. 16.