Koljnego dnia znowu byla niezla pogoda wiec od razu tez wykupilismy wycieczke na "spacer z pingwinami" (cena 285 p/os.). Po dwoch godzinach w busie dotarlismy do Estancii Harberton, pierwszej estancjii na Ziemii Ognistej i stamtad motorowka razem z przewodnikiem i 18 osobami poplynelismy na wyspe Martillo, na ktorej maja kolonie dwa gatunki pingwinow - magellaniczne i papua. Pingwiny magellaniczne sa mniejsze i ich kolonia ma kilka tysiecy osobnikow. Pingwinow papua - wiekszych z ladnymi pomaranczowymi dziobami - jest o wiele mniej, kolonia jest nowa i liczy tylko ok. 20 par. Pingwiny praktycznie w ogole sie nie baly i mozna bylo podejsc calkiem blisko. Akurat byl okres wysiadywania jaj i poniewaz p. magellaniczne wygrzebuja sobie male jaskinki podziemne miedzy kepami traw to czasem mozna bylo przejsc z 10 cm obok takiej jamki z pingwinem w srodku. Poza tym obserwowac mozna bylo tez Skuly - brazowe ptakie drapiezne, ktore chetnie poluja na jaja pingiwnie i male piskleta.
Wrocilismy zauroczeni slodkimi pingwinami-tuptakami i ze szczerym smutkiem zalowalismy ze nie mamy tych 7000 $ na wycieczke na Antarktyde..Ale moze nastepnym razem..