Ze stolicy ruszylismy na polnoc i po nocy w autobusie wyladowalismy w miejscowosci o dzwiecznej nazwie Mercedes w regionie Corrientes. Region Corrientes polozony jest miedzy dwoma wielkimi rzekami Parana i Uruguay i zamieszkany jest glownie na brzegach tych rzek, gdyz pomiedzy nimi rozciagaja sie niekonczace sie bagna i wilgotne pastwiska. I my wlasnie nad te bagna chcielismy dotrzec. Nie jest to takie proste, gdyz droga prowadzaca do jedynej miejscowosci na bagnach - Colonii Carlosa Pelegrini, jest szutrowa i malo co tamtedy jezdzi. Zamierzalismy czekac na jedyny publiczny autobus, ale siedzac na dworcu zagadal nas czlowiek oferujacy za calkiem przystepna cene przewoz swoimi pickupem. Zdecydowalismy sie wiec i po jakims czasie znalezlismy sie na czerwonej szutrowej drodze prowadzacej przez totalne plaskie pustkowe z pasacymi sie tysiacami a moze nawet milionami krow. Podobno w tym regionie na jedna krowe przypada 2 hektary pastwisk..tak sie hoduje prosze panstwa wolowine! W kazdym razie nasz kierowca opowiedzial nam niesamowita historie swojego zycia (swietnie nadawalaby sie na ksiazke..) i sporo mowil o zyciu w tym regionie, o zwierzetach mieszkajacyh w rezerwacie i zwyczajach lokalnych gauczow. Potem sami zrozumielismy o jaki rodzaj rezerwatu chodzi - po wjechaniu na teren Rezerwatu Esteres de Ibera zwierzeta zaczely sie pojawiac wszedzie: droge przechodzily metrowe jaszczury, na poboczach pasly sie kapibary i jelenie, wszedzie bylo pelno czapli i innego ptactwa...Jak wjechalismy do miasteczka i mijalismy centrum informacyjne Rezerwatu doznalismy juz zupelnego szoku - kapibary w najlepsze "kosily" tam trawniki, a tuz przy wodzie lezaly wygrzewajace sie kaimany!
Postanowilismy zaszalec i tej samej nocy ruszylismy na nocna wycieczke lodzia w poszukiwaniu kaimanow i innych zwierzatek, a nastepnego dnia na dzienna wycieczke. Obie byly wspaniale! Zwierzeta sie prawie w ogole nie baly i mozna bylo sie do nich zblizyc na odleglosc prawie pol metra..az kusilo by ich dotknac..